Charlotte
Wyszłam z domu zamykając drzwi na klucz. Mieszkałam sama. Od rodziców wyprowadziłam się zaraz po skończeniu osiemnastu lat i nie żałuję tej decyzji. Oni zawsze czepiali się o wszystko, poczynając od prac domowych, kończąc na późnym wracaniu do domu. Z dnia na dzień stawało się to coraz bardziej uciążliwe. Postanowiłam, że nie będę dłużej tak żyć i po prostu powiedziałam, że się wyprowadzam. Nie próbowali mnie zatrzymywać - wiedzieli, że to nie ma najmniejszego sensu. Teraz utrzymuje dobre kontakty z rodziną.
Layla nie mieszkała daleko. Zaledwie dziesięć minut drogi. Lubiłam spacery - świeże powietrze dawało mi siłę na zmaganie się z kolejnymi kłopotami. Jednym z nich był nałóg Lee. Kochałam tą dziewczynę jak własną siostrę i za wszelką cenę starałam się ją uchronić przed narkotykami. Jednak nie udało mi się.Cały czas mam nadzieję, że rzuci to paskudztwo i zacznie żyć normalnie. Lecz nadzieja matką głupich. Za każdym razem gdy próbowałam zacząć temat jej problemu to ona zmieniała go jak najszybciej. Nie potrafiłam tego zrozumieć. Ona nie chciała dać sobie pomóc. Dragi uwięziły ją w swoich sidłach, a ja musiałam na to patrzeć. Z dnia na dzień to ją wykańczało. Bezsilność mnie dobijała. Nie potrafiłam jej pomóc.
Przekroczyłam furtkę domu Lee. Po kilku krokach zauważyłam postać stojącą w drzwiach wejściowych. Z początku myślałam, że to Leon, jednak myliłam się. Tajemnicza postać odwróciła się. Był to dwudziestoparolatek o czekoladowych, głębokich oczach i pełnych, malinowych ustach. Przeczesał swoje kruczoczarne włosy palcami i zmierzył mnie wzrokiem. Trzeba przyznać, że chłopak zrobił na mnie wrażenie, inną sprawą jest to, jakie. Rzuciłam mu spojrzenie w stylu spróbuj ją skrzywdzić to wypruję ci falki i ominęłam go, idąc w stronę przyjaciółki. Weszłam do domu i zamknęłam za sobą drzwi.
- Lottie! - usłyszałam radosny głos przyjaciółki. Przytuliłam ją i pocałowałam w policzek.
- Tak, też cię kocham Lay - zaśmiałam się i założyłam kosmyk włosów za ucho. - Kto to był? - spytałam. Dziewczyna zmieszała się lekko. Potarła dłonią o swoją rękę.
- Zayn... podwiózł mnie pod dom - powiedziała.
- Spokojnie! Przecież wiesz, że nie mam nic do chłopaków, którzy cię odwiedzają, no może jest parę wyjątków - uśmiechnęłam się w stronę przyjaciółki.
Uwielbiałam gdy się śmiała. Większość wolnego czasu spędzałam właśnie z nią. Robiłyśmy różne dziwne, głupie rzeczy, a potem śmiałyśmy się i wspominałyśmy. Zdecydowanie to była najlepsza forma zabawy. Z Laylą nie da się nudzić, bo zawsze ma jakiś pomysł, który trzeba wykorzystać.
- Przyniosłaś farbę? - spytała. Rozdziawiłam usta, udając zdziwioną.
- Farbę? Nic nie mówiłaś, że będziemy malować dom! Przygotowałabym się. Zabrałabym pędzle, może jakiś seksi strój ubrudzony farbą.. - mina dziewczyny była bezcenna. Patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Ja zaś kontynuowałam - drabinę, no.. Pewnie coś jeszcze by się znalazło - zaśmiałam się, a po chwili Lee dołączyła do mnie. - Tak, mam farbę.
***
- Gdzie jest ta mała bestia? Potwór siedzi w klatce? Boję się, że zaraz skądś wyskoczy - uważnie obserwowałam każdy zakamarek domu, by nie wpaść czasem w pułapkę zastawioną przez siostrę Lay. Z pozoru zwykła czternastolatka, z pozoru. To krwiożercze stworzenie czyhające na twoje życie. Z nią nie da się spokojnie spać, wiem coś o tym. Ba! Nie raz przekonałam się, że jest doskonałym mordercą i...
- Lara nie jest aż taka zła! Tak, bestia siedzi w klatce - dziewczyna przerwała mi moje przemyślenia dotyczące jej siostry. Zachichotałam.
- Masz rację.. jest gorsza - udałyśmy się do salonu. - To co dziś robimy?
- Film, bieganie po podwórku na golasa, polowanie na dziką bestię, wydzwanianie do przypadkowych kolesi.. - przeczesała swoje blond włosy palcami i wypuściła powietrze. - trochę tego jest.
- Polowanie na bestię? Jestem za młoda by umierać! Może zakopiemy ją w ogródku? Nikt nawet nie zauważy, ze zniknęła - usłyszałam śmiech dochodzący zza moich pleców. Powoli odwróciłam się i otworzyłam szeroko oczy. Tak, zgadliście - ONA tam stała bezczelnie się uśmiechając. Zaczęła klaskać w dłonie. Z jej gardła wydobył się iści szatański rechot.
- Plan idealny.. jest jeden problem. Jestem niezniszczalna! - czternastolatka wyciągnęła jakąś puszkę. Popatrzyłam na nią zdziwiona.
- Przygotuj się do ucieczki - usłyszałam głos Lee. Boże! Nie to nie może być to!
Serpentyna w sprayu była wszędzie. Oczywiście najwięcej było na mnie. To lepkie coś atakowało moje włosy. Lara widocznie świetnie się bawiła. Uciekając słyszałam jej śmiech. Ja natomiast piszczałam, od czasu do czasu chichocząc pod nosem.
- To są twoje ostatnie chwile Szarlotko! - wspominałam już, że ochrzciła mnie nowym imieniem?
- Nie prawda! - krzyknęłam. Biegłam teraz obok Lay. Obydwie miałyśmy niezły ubaw.
Po niecałych dwudziestu minutach Lara wróciła do swojego pokoju, bo jak twierdziła, nie jesteśmy godnymi przeciwniczkami i nie powinna się z nami zadawać. Dodała też, że blask jej chwały nas onieśmiela i lepiej żeby stąd poszła, bo kto wie, czy nie będziemy miały jakiś skutków ubocznych. W sumie ma raje. Jeszcze zaraziłybyśmy się jej głupotą.
- Przyznaj, że nie jest taka zła - powiedziała dziewczyna siedząca obok mnie na sofie.
- Oj dobrze. Jest wspaniała! - mruknęłam sarkastycznie. - Jest wcieleniem dobra. Kwiatuszki, misie, pszczółki i jednorożce! Larek to grzeczny stwór, który prowadzi szpital dla chorych pluszaków, poza tym słucha klasycznej muzyki, a co najważniejsze codziennie urządza podwieczorki dla swoich zmyślonych przyjaciółek - przewróciłam teatralnie oczami.
- Łał.. widzę postępy. Twoja wyobraźnia się rozwinęła od ostatniego czasu! - pokręciłam głową uśmiechając się lekko.
- Wiesz ćwiczyłam - wymamrotałam.
- Coś ty taka markotna? Musisz sobie kogoś znaleźć bo zaczynasz zmieniać się w jędzę - zaśmiałyśmy się. W gruncie rzeczy było w tym trochę prawdy. Musiałam poznać kogoś nowego. Wszystkich moich przyjaciół znałam na wylot, więc potrzebne by mi było wyzwanie w postaci odkrywania kogoś nowego. Tak, zdecydowanie. Nowa osoba równa się nowe doświadczenia w życiu.
- Naprawdę ciężko mi to mówić, ale masz rację! A ty, hmm? Ten nieznajomy mulat? - poruszyłam brwiami w zabawny sposób. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie. Co takiego powiedziałam?
- O-on? Nazywa się Zayn. Szczerze mówiąc nie rozmawialiśmy dużo. Mówiłam już przecież - bąknęła. Znałam ją zbyt długo, żeby uwierzyć w jej słowa. Widziałam, że gdy wspomniałam o chłopaku Lay speszyła się. Podobał jej się. Cóż te czekoladowe tęczówki rzeczywiście potrafiły omamić.
- Tak, tak - uśmiechnęłam się szczerze w stronę przyjaciółki. Nie zamierzałam ciągnąć tego tematu.
- Wiesz ćwiczyłam - wymamrotałam.
- Coś ty taka markotna? Musisz sobie kogoś znaleźć bo zaczynasz zmieniać się w jędzę - zaśmiałyśmy się. W gruncie rzeczy było w tym trochę prawdy. Musiałam poznać kogoś nowego. Wszystkich moich przyjaciół znałam na wylot, więc potrzebne by mi było wyzwanie w postaci odkrywania kogoś nowego. Tak, zdecydowanie. Nowa osoba równa się nowe doświadczenia w życiu.
- Naprawdę ciężko mi to mówić, ale masz rację! A ty, hmm? Ten nieznajomy mulat? - poruszyłam brwiami w zabawny sposób. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie. Co takiego powiedziałam?
- O-on? Nazywa się Zayn. Szczerze mówiąc nie rozmawialiśmy dużo. Mówiłam już przecież - bąknęła. Znałam ją zbyt długo, żeby uwierzyć w jej słowa. Widziałam, że gdy wspomniałam o chłopaku Lay speszyła się. Podobał jej się. Cóż te czekoladowe tęczówki rzeczywiście potrafiły omamić.
- Tak, tak - uśmiechnęłam się szczerze w stronę przyjaciółki. Nie zamierzałam ciągnąć tego tematu.
***
Film właśnie się skończył. Żadna z nas nie wiedziała o czym był, ponieważ tak pochłonęła nas rozmowa, że straciłyśmy poczucie czasu. Mogłabym tak rozmawiać i rozmawiać. Byłam straszną paplą. Zawsze podziwiałam Laylę za to, ze potrafi trzymać język za zębami. W ogóle imponowała mi na każdym kroku. Była bardzo pewna siebie, co czyniło ją idealnym materiałem na przywódcę. Ja na dziewiętnaście lat była dojrzała, jednak to nie przeszkadzało jej w wymyślaniu szalonych pomysłów i realizowaniu ich. Nie można było się też przyczepić do jej wyglądu. sama uważała, ze jest zwykłą szarą myszką i, że nikt nie zwróci na nią uwagi. Nie prawda. Była bardzo ładną dziewczyną. Sylwetkę miała naprawdę świetną, a jej nogi! Każdy facet zwracał na nie uwagę. To był jej największy atut, którego nie bała się wykorzystać.
Lay znów chciała pofarbować swoje włosy.Uważam to za stratę czasu. Były przecież długie i zadbane. Odrostów nie było tak widać. Jednak, nie mogłam się jej sprzeciwić. Upartości nauczyła się od mistrza (czyt. mnie).
- Dobra.. farbujemy te włosy? - spytałam dziewczyny. Ona pokiwała głową. Uśmiechnęłam się.
Jestem fatalnym fryzjerem, trzeba to przyznać, jednak włosy potrafię farbować. Robiłam to już nie raz. Moim królikiem doświadczalnym była Layla. Ucierpiała z tego powodu nie raz. Kiedyś farby mi się pomyliły - włosy dziewczyny nabrały pięknego popielatego koloru. Myślałam, że mnie zabije. Ona śmiała się tylko, każąc mi to jakoś odkręcić. Pamiętam ten wypadek jakby to stało się wczoraj.
Babski wieczór dobiegał końca.Właściwie nie wydarzyło się nic ciekawego. Najbardziej interesował mnie brunet, którego spotkałam przed domem Lee. Nie dawał mi spokoju. Nie wyglądał na przyjemnego i grzecznego chłopca, dlatego jego obecność obudziła mój wewnętrzny alarm. Miałam nosa, jeśli chodzi o facetów. Zayn zdecydowanie był w coś zamieszany. Obiecała sobie, że dowiem się kim jest naprawdę. A ja dotrzymuję obietnic.
Od Vic: Oto drugi rozdział, który kompletnie mi nie przechodzi. Uważam, ze jest taki sobie, no, ale spytam. Jak się podobał? Piszcie, piszcie.
Więc dostałam propozycję od Akwamaryn. Przyjęłam ją z wielką chęcią i powstał ten blog. To dla mnie zaszczyt, że Aquś zgodziła się ze mną pisać.
PS. Jak podoba się wygląd bloga? :)